Z jednej strony człowiek godny podziwu, poddający się swojej pasji bez reszty i za wszelką
cenę, robiący ze swojej pracy arcydzieło, potrafiący w jedną fotografią przedstawić wszystko.
z drugiej strony żal człowieka, który przez 20 lat jedyne co widział to głód, wojnę i śmierć,
człowieka który aż tak bardzo poświęcił się pracy, że nie - miał czasu, nie chciał - ułożyć
sobie życia, wydaje się być człowiekiem który nie jest sam ale bardzo samotny. Pomimo
jego świadomego wyboru, ciekawa jestem czy po takich przeżyciach można być
'wewnętrznie" szczęśliwym?