Autorzy tego dokumentu cały czas próbują odpowiedzieć na pytanie, jakie jest źródło problemów
z amerykańskim systemem edukacji. Dlaczego wszelkie próby reform kończą się fiaskiem.
Dochodzą do kilku ciekawych wniosków, ale uważam, że pominęli jeden, być może
najważniejszy. Ci, którzy naprawdę rządzą USA, stanowią zamknięte środowisko. W większości,
to rodziny, które są bogate od kilku pokoleń i nawet, jak ktoś dorobi się wielkich pieniędzy, to nie
zostanie ot tak zaakceptowany przez to środowisko (np. Bill Gates). Przebywają w swoim
towarzystwie. Bywają w miejscach elitarnych, zamkniętych dla przeciętnego zjadacza chleba i
uczą się w prywatnych szkołach. Szklany sufit, który jest granicą między tą elitą a pozostałymi
ludźmi, staje się coraz bardziej szczelny i coraz trudniej się przez niego przebić. Z drugiej strony
ci, którzy są na szczycie tej hierarchii, są tak bardzo odcięci od spraw zwykłych ludzi, że nie
zauważają naszych problemów czy też mają to po prostu gdzieś. Bardziej są zainteresowani
wpływami na swoje konta i wewnętrznymi rozgrywkami w swoich kręgach niż troską o kondycję
państwa. Mechanizm stary jak świat. Takie same elity doprowadzały do tego, że poszczególne
imperia rozpadały się od środka. Chiny cały czas się rozwijają i czekają na okazję, żeby przejąć
pozycję dominującego supermocarstwa. Jak Amerykanie się nie opamiętają, to przegrają ten
wyścig.