Spokój małego miasteczka zakłócają coraz to częstsze naloty UFO. Mieszkańcy zaczynają węszyć w miejscu ich lądowań, czyli na cmentarzu. Okazuje się, że kosmici chcą wskrzeszać umarłych, aby zapanować nad ich umysłami. Jednocześnie chcą pozbyć się wszystkich żywych ludzi dla, jak twierdzą, dobra ich oraz całej galaktyki...
Jeden z moich: Porucznik po raz kolejny pojawia się na cmentarzu, gdzie dzieją się dziwne rzeczy i mówi: "Ostatnio czuję się jakbym był tu zameldowany. Mam jednak nadzieję, że to meldunek tymczasowy." :D
Jest to niewątpliwe niepodważalne dzieło kinowego odpowiednika "malarstwa naiwnego".
Uważam, że film można wyłącznie ocenić na 1, bo w przypadku Eda Wooda operuje się skalą
malejącą, a nie rosnącą. Pod tym względem to arcydzieło ;)
Powszechnie przyjęta opinia głosi: to najgorszy film wszechczasów, ale w swej nieporadności uroczy. Tak zły, że aż śmieszny. Klasyk kina klasy B, który koniecznie trzeba obejrzeć.
Co ciekawe, film okazał się wcale nie taki zły! Możliwe, że stwierdzam tak, ponieważ nastawiona byłam na totalne dno, ale jednak fabułę...